poniedziałek, 11 listopada 2013

Rozdział I

(Nie) przyjemne spotkanie z nieznajomym...



"Przeznaczenie zazwyczaj czeka tuż za rogiem(...)."
~ Carlos Ruiz Zafon



No i jest nowy rozdział... Dostalibyście go już z dwie lub nawet trzy godziny temu, ale postanowiłam go całkowicie zmienić. Tamten wydawał mi się... Ogólnikowy. 
Przepraszam, ze tyle czekaliście. Na "Miłość to magia..." Notka niebawem. Utknęłam w martwym punkcie, niestety... 
Miłego czytania... :) 

A! No i dziękuję za czterech zamawiających scenariusz i ponad tysiąc wyświetleń! Jesteście wspaniali! 
Zapraszam do komentowania...
_____________________________



Od ponad sześciu miesięcy przesiaduję w Londynie. Ja i moi przyjaciele zostaliśmy wysłani tu na wymianę. Nie to żebyśmy narzekali, skądże… Jest tu całkiem przyjemnie, dość szybko w nowej szkole się zaaklimatyzowaliśmy. W dodatku poznaliśmy nowe twarze, z którymi nawiasem mówiąc się zaprzyjaźniliśmy. Teraz niestety rok szkolny dobiegł już końca i pierwszego września będziemy już z powrotem w Stanach… A szkoda, bo przywiązałam się do Brytyjczyków ogromnie… i nie tylko ja.
Dzisiaj jest dokładnie pierwszy lipca. Sobota. Słońce mocno grzeję w czaszki, pot z każdego leję się jak nie wiem. Tego dnia ja wraz z moimi przyjaciółmi postanowiliśmy wybrać się na rolki. Chcieliśmy w jakiś sposób pożegnać rok szkolny 2003/2004 należycie. Dużo się w nim działo, bo nie byliśmy w naszej nudnej szkole w Kalifornii. Niby ma się do niej sentyment, ale zmiana otoczenia wezbrała w nas pozytywne emocje i jakoś… przyzwyczailiśmy się.
Ubierając swój szmaragdowy dres przylegający do ciała byłam gotowa na wszystko. Dosłownie. Nawet w głębi duszy czułam, że ten dzień przyniesie jakieś niespodzianki i niezapomnianą przygodę. Nie wiem, dlaczego. Nie potrafię tego nawet w jakiś racjonalny sposób wytłumaczyć. Po prostu tak było i już.
Usiadłszy na swoim ogromnym łóżku z baldachimem, zaczęłam ubierać swoje srebrne łyżworolki. Ta para była jedną z moich ulubionych, dlatego za każdym razem, gdy je zakładałam starałam się to robić ostrożnie, by ich nie uszkodzić. Niby głupie i w ogóle, ale jestem z nimi dość zżyta.
Z lekkim uśmiechem dopięłam ostatni guzik, gdy nieoczekiwany głos wyrwał się z przeciwległego pomieszczenia.
- Ty siostra! – głos mojego starszego brata rozniósł się po całym domu. Westchnęłam. Znowu coś ode mnie chciał. Ledwo, co dzisiaj wstałam od razu mnie również zawołał. No ludzie… On ma dwadzieścia dwa lata chyba powinien się już dawno usamodzielnić…
Z ociąganiem skierowałam się do jego drzwi, po czym bezceremonialnie wtargnęłam do jego małych czterech ścian. Nie lubił, gdy to robiłam bez pukania, ale…
- Słucham cię kochany braciszku, w czym moja skromna osoba ma ci pomóc? – zapytałam ze sztucznym uśmiechem, układając ręce na piersiach. Brat tylko kiwnął ze zdezorientowaniem głową.
- Mam do ciebie propozycję nie do odrzucenia… - mruknął, oparłszy łokcie na kolanach. Siedział właśnie przy swoim keyboardzie, najwidoczniej podczas grania przypomniała mu się jakaś ważna sprawa, co dość często mu się zdarzało. – Chciałbym żebyś powiedziała ojcu, żeby dzisiejszy obiad zjadł na mieście, bo jego kochany synek nie miał czas by owy posiłek zrobić.
Wytrzeszczyłam na niego oczy. No po prostu w głowie się nie mieści… Powtórzę to: on ma dwadzieścia dwa lata a zachowuję się jak małe dziecko! Chwilami zastanawiałam się, czy przypadkiem to ja nie jestem starsza od niego. Hm… Chyba to jest prawda, że chłopcy dojrzewają później (albo w ogóle) od dziewczyn.
- Wybacz mi braciszku, ale w tej arcyważnej… - blondyn przewrócił oczami. – …sprawie ci nie pomogę. Daj już z tym spokój i zacznij normalnie rozmawiać z tatą… Już dobre trzy lata minęły odkąd jesteś tutaj, a nie w Kalifornii, więc w czym rzecz?
- A w tym, że ojciec nijak nie chcę mi odpuścić tego, że wyjechałem tu na studia bez żadnych wieści, zostawiając… jak on to powiedział nędzną kartkę na łóżku. Doprawdy żałosne z jego strony, dlatego ja nie mam zamiaru pierwszy wyciągnąć ręki. – brat założył ręce na piersi. Głupek zachowywał się teraz jak małe dziecko, któremu odebrano zabawkę… Szalenie dojrzałe z twojej strony, Chris…
- Cóż mnie nie mieszaj do tego. – fuknęłam, odwracając się na pięcie. Blondyn w ostatniej chwili chwycił mnie za ramię, na co ja tym razem przewróciłam oczami.
- No proszę, Mel… - mruknął z miną zbitego pieska. Z jednej strony było to słodkie… Tylko, że na mnie takie rzeczy nie działają. Gdy byłam w młodszym wieku to tak, ale teraz – nie.
- Powiedziałam ci już, że masz wybić sobie tę prośbę z głowy. Jestem już umówiona z przyjaciółmi, więc pozwól… - w tym momencie zabrzmiał dzwonek do drzwi. - … ale pójdę otworzyć im drzwi. – ominęłam braciszka jeszcze raz, po czym skierowałam swoje nogi w stronę wyjścia.
Od razu przywitałam się z koleżankami. Wśród nich było dwóch chłopaków – Thomas oraz Lucas, których nawiasem mówiąc uwielbiałam. Byli dla mnie jak najukochańsi bracia, których nie miałam…
No co?
Powiedziałam najukochańsi, a to wiele wyjaśnia, będąc pod jednym dachem przez ponad pół roku z… braciszkiem. Już dawno odzwyczaiłam się przesiadywać z nim w jednym domu.
No ale wracając…
Gdy przywitałam się z każdym po kolei zauważyłam, że każda z dziewczyn ma na sobie poszczególny dres, który tak jak mój przylegał do ciała. Thommy i Luc mieli akurat taki… normalny.
Zastanawiacie się pewnie, po jaką cholerę te dresy, co?
Otóż to jedna z naszych tradycji. Tak wiem jest dość… dziwna, ale my się tego trzymamy.
Wczoraj na Skypie umówiliśmy się jaką trasę przebrniemy, więc bez dalszych wstępów ustawiliśmy się w rządku i… ruszyliśmy.
Teraz poznacie naszą kolejną tradycję. Otóż osoba, która jedzie przodem ma za zadanie prowadzić resztę. Jest takim jakby… przekaźnikiem, a jeśli ktoś znajduję się pośrodku wyjmuję swój telefon i puszcza na nim piosenki. Niby dziwne, ale… lubiliśmy to.
Tym razem przewodnikiem został Thomas a naszą małą wieżą stereo – Caro, więc… dzisiaj to ich były przywileje.
- Caro puść jakąś muzykę, a ty Thomas jedź już pomału i prowadź. – mrugnęłam do chłopaka z samego końca, na co on uśmiechnął się i ruszył przed siebie.
Pierwsza piosenka, która towarzyszyła nam podczas jazdy nosiła nazwę Breakeven. Uwielbiałam tę piosenkę, więc z szerokim uśmiechem na ustach zaczęłam wsłuchiwać się w nią.
Podczas jazdy wygłupialiśmy się jak nie wiem. Każdy z nas po kolei śpiewał piosenkę. Thommy jak to miał w zwyczaju robił ostre zakręty wśród ludzi przechadzających się w jedną i drugą stronę. Czasem dostawaliśmy mały ochrzan od starszych pań, ale zbytnio się tym nie przejmowaliśmy, bowiem… cieszyliśmy się chwilą.
Następną nutą, która została puszczona na telefonie Caroline to: Violet Hill. Jeden z naszych ulubionych zespołów. Caro ma praktycznie cały pokój obwieszony plakatami Coldplayów.
Kiedy tylko piosenka doszła do pewnego momentu, to śpiewaliśmy razem.
„If you love me won’t you let me know.”
Powtórzę jeszcze raz: wygłupialiśmy się… totalnie.
Odwiedziliśmy również lodziarnię, w której każdy kupił sobie po dwie gałki lodów. Ja poprosiłam o moje dwa ulubione smaki, mianowicie: truskawkową i cytrynową. Reszta albo kupiła sobie to samo, albo z innym zestawem smaków.
Kiedy tylko skonsumowaliśmy zimne słodkości, Caro puściła następną piosenkę – You found me – uwielbiam!
- No proszę, Caro… Widzę, że do teraz nie usunęłaś piosenek, które ci powysyłałam w szkole. – powiedziałam z uśmiechem na ustach.
- A jak! Te kawałki są świetne, wprost prosiły bym tego nie robiła. Masz gust jak nie wiem. – mrugnęła do mnie.
- Dziękuję. – zaśpiewałam figlarnie, dygając nogą.
- Dobra jedziemy dalej, czy już dość moje panie? – zapytał Thomas opierając się o mnie i Caro.
- Coś ty! Gdzie dość! Nigdy nie ma końca jeśli chodzi o wspólnie spędzony czas z przyjaciółmi… w dodatku na rolkach, nie mam racji dziewczyny? - krzyknęłam z uśmiechem do pozostałych, na co one mi zawtórowały.
- To jedźmy, ale Thommy tym razem ja chcę prowadzić. – dodała od siebie Gabi. Thomas oczywiście jak przystało na porządnego gentelmana zgodził się, nie robiąc z tego żadnych fochów jak to robił... na przykład mój braciszek.
Społeczeństwo Londynu patrzyło na nas z lekkimi uśmiechami. Ciągle jeździmy w tych okolicach, dlatego nie sposób zapomnieć grupki nastolatków jeżdżących w kolorowych strojach. To jest i raczej będzie nasz znak rozpoznawczy.
Według niektórych pogłosek niektórzy mówią na nas „Kolorkowcy”. Jedna moja koleżanka ze szkoły powiedziała mi, że gdy widziała jak jedziemy, pewien chłopiec o rudych włoskach krzyknął, wskazując nas palcem: „O! Kolorkowcy jadą!”. Według mnie to trochę dziwna nazwa, ale równie urocza.
Po chwili Gabi poinformowała nas ruchem ręki, że zamierza skręcić obok kawiarenki „Gold heart”. Na jej życzenie każdy po kolei skręcał. Kiedy była moja kolej, ktoś wyszedł ze sklepu i bezceremonialnie na mnie wpadł, przy czym obiłam sobie nieźle swój tyłek.
Spojrzałam na winowajcę owego zdarzenia. Był to chłopak, który na pozór wyglądał jakby miał osiemnaście góra dziewiętnaście lat. Miał na sobie założoną granatową, prześwitującą bluzkę z krótkim rękawem, na której był jakiś stary obraz. Na nogach jeansy, które gdzieniegdzie były rozdarte. Patrząc z mojej perspektywy, można by powiedzieć, że w lewej kieszeni spodni trzymał okulary przeciwsłoneczne. Na jednym z nadgarstków miał przywieszone bransoletki. Jedna była brązowa, spleciona niczym warkocz, a druga z kolei była prosta i srebrna. W lewej dłoni trzymał kubek kawy z logo kawiarni. Jeśli chodzi o twarz nieznajomego to… no cóż… był nieziemsko przystojny. Miałam w pewnym momencie wrażenie, że gdzieś już go spotkałam… Najbardziej przykuły moją uwagę jego stalowoszare oczy i włosy w odcieniu ciemny blond. Były tak, jak lubiłam u chłopaków – w artystycznym nieładzie.
Nieznajomy spojrzał na mnie. Był tak jak ja lekko zdezorientowany tą sytuacją, lecz później w jego oczach można było zobaczyć… wściekłość? Ha! Ciekawe, o co był wkurzony, skoro ja najbardziej oberwałam. Wniosek: on nie leżał jak długi na ziemi, a ja – tak.
- Uważaj jak jeździsz! – krzyknął, mrużąc oczy.
- Chyba lepiej uważaj jak chodzisz! Jakbyś nie zauważył tu jest droga rowerowa a…
- Ale ty jesteś na rolkach, to zmienia postać rzeczy. – przerwał mi, uśmiechając się pobłażliwie a zarazem tryumfująco.
No dosłownie szczęka mi opadła… Co za dupek! Mógłby byś tak uprzejmy i mi pomóc, a nie bezczelnie mi przerywać! Zero kultury. Totalnie! Ledwo, co gościa znam, a on już jest górą? Nie ma!
- To niczego nie dowodzi. – ucięłam. – Jakbyś nie zauważył rolki mają kółka, poza tym tutejsi nie lubią jak ja i moja paczka jeździmy na zwykłych chodnikach. To ich denerwuję.
- W takim razie przepraszam. – rzekł, po czym podał mi swoją dłoń w geście pomocy. Kiedy tak pochylił się w moją stronę jego koszulka nieco uniosła się na plecach i… przez kilka dobrych sekund mogłam podziwiać jego… majtki. Granatowe w ogromne, białe groszki. Milutkie.
Jeśli chodzi o ofiarowaną pomoc, to oczywiście chętnie skorzystałam i nie tylko dlatego, że nieznajomy jest takim przystojnym ciachem. Skorzystałam również z niej, ponieważ nigdy nie umiałam wstawać z ziemi, gdy jestem na łyżwach lub rolkach. To jest chyba jedyny minus w tych sportach.
- Dzięki. – mruknęłam, otrzepując sobie tyłek.
- Nie ma sprawy, polecam się na przyszłość. – zasalutował mi z słodkim uśmiechem. – Jestem Tom. Tom Felton.
- Witaj, jestem Melody. Melody Morgan. – odpowiedziałam z uśmiechem, przewracając lekko oczami.
- Miło mi cie poznać. – odpowiedział pochylając się ku mojej dłoni, by po chwili złożyć na niej lekki pocałunek. Szczerze powiedziawszy wywarł na mnie ogromne wrażenie. Kiedy poczułam na swojej skórze jego lekko zimne usta, przeszył mnie przyjemny dreszczyk.
- I wzajemnie, ale… możesz powtórzyć jak się nazywasz?
- Tom Felton.
- Felton… Felton… Coś mi to mówi… Mam wrażenie, że gdzieś cię już spotkałam… Może…
- Może w swoich snach? – zapytał z rozbrajającym uśmiechem. Najbardziej powaliła mnie jego postawa. Jedną dłoń włożył głęboko w kieszeń i pochylał się nieznacznie ku mnie. Z boku pewnie wyglądało to jakby szeptał mi słodkie słówka. Co sobie społeczeństwo pomyśli…
No, ale trzeba było przyznać, że wyglądało to nad pozór uroczo.
- Marzenia… Tomie. – odpowiedziałam z zadziorną miną.
- Cóż ja na pewno nie przypominam sobie ciebie… - tu wskazał mnie palcem. -… w moich snach… A szkoda. – odparł, mierząc mnie wzrokiem.
Parsknęłam śmiechem, byleby tylko Tom nie zobaczył różowych rumieńców. Wiecie, co jest najgorsze? Ledwo, co gościa poznałam, a mała cząstka mnie chciałaby go poznać bliżej… Dziwne, gdyż pierwszy raz mi się tak zdarzyło.
- Może i nie… A ty… skąd jesteś? – zapytałam.
- Jestem z Wielkiej Brytanii, a szczególnie z Epson. – wyjaśnił krótko. – A ty?
- Ja… Urodziłam się w Kalifornii, ale wraz z moim ojcem, przyjaciółmi i ich rodzicami przeniosłam się tu na pół roku. Jesteśmy na wymianie, więc… oto tu jestem! – uśmiechnęłam się, wzruszając ramionami.
- Właśnie… Może w ramach przeprosin za ten mały wypadek dałabyś się zaprosić na kawę? Byłoby mi bardzo miło…
- Mel. – dokończyłam za niego. – Przyjaciele tak mnie nazywają, więc ty też możesz.
- To jaka jest twoja decyzja, Mel? – zapytał wyczekująco.
Szczerze powiedziawszy nie wiedziałam, czy się zgodzić. W ogóle go nie znam, niby nie widać po nim żeby był jakimś psychopatą wycinający wnętrzności, w końcu jest mega ciachem… Ale… Eh… zawsze musi pojawić się to głupie „ale”. Jak dla mnie to słowo powinno być zabronione. Przynajmniej w moim słowniku tego słowa nie ma.
A tam… Raz się żyję.
- Chętnie. – odparłam z najpiękniejszym uśmiechem, na jaki było mnie stać.
- Może dałabyś mi swój numer żebyśmy się umówili, co ty na to? – zapytał.
- Jasne, poczekaj chwilkę.
Już wyjmowałam telefon z kieszeni bluzy, kiedy podjechał Thomas. Jak zwykle, gdy coś mnie wytrąci z równowagi za każdym razem zapominam o bożym świecie. Zwłaszcza przy takim przystojnych facetach… Mam strasznie słabą pamięć, chyba powinnam w końcu na nią coś kupić…
- Mel wszystko gra? – zapytał Thomas z troską w głosie, patrząc nieufnie na Toma.
 - Jasne, że tak, to tylko mały wypadek. Nie martw się.
Tom zmierzył go spojrzeniem. Po chwili zwrócił się do mnie i zapytał mnie o coś zupełnie niewiarygodnego. Jak dla mnie.
- Chłopak?
- Chodzi ci o Thomasa? Nie, coś ty. To jest mój najlepszy przyjaciel.
- W takim razie miło mi cię poznać. Jestem Tom Felton. – odpowiedział po chwili z wiarygodnym jak dla mnie uśmiechem.
- Cześć, Thomas Wright, miło mi. – rzekł.
Przez chwilę obaj towarzysze mierzyli siebie od stóp do głów. Szczerze powiedziawszy było to dla mnie nieco niepokojące. Miałam wrażenie, że zaraz zacznie się bójka. Na szczęście po chwili przyjechała reszta towarzystwa.
- Mel, ok? – zapytała Gabi.
- Tak wszystko w porządku. – odpowiedziałam, machając ręką jakbym odganiała nieznośną muchę.
- To dobrze. Wiesz, widzieliśmy twój wypadek i dlatego trochę się…
- Kim jest twój nowy znajomy, Mel? – zapytała dziewczyna w wiśniowym zestawie ubrań, którą była akurat Tay. W dodatku uśmiechnęła się do mnie dwuznacznie. Z resztą jak to ona. Czasem potrafi odwalić takie sceny. Wesolutka w każdym calu, ale za to ją kocham. 
- To jest…
- Tom Felton. – po raz kolejny przerwał mi i podał dłoń mojej przyjaciółce. Tym razem odpuścił sobie całowanie w rękę. Dziwne.
- Ja jestem Taylor Evans, dla przyjaciół Tay. 
- Miło mi. – odparł uprzejmie.
- Bez dalszych ceregieli ten chłopak w niebieskim to Lucas Evans, dla przyjaciół Luc albo Kapelusznik – powiedziałam, wskazując chłopaka o krótkich ciemnoblond włosach. – To jest Gabriel Smith, dla przyjaciół Gabi. – dodałam, pokazując palcem dziewczynę w pomarańczowym ubraniu. - No a ta wesolutka blondyneczka w cytrynowym to Caroline Forbes dla…
- Dla przyjaciół Caro. – dokończyła za mnie blondynka, uśmiechając się uprzejmie.
- No właśnie… A tego oto chłopaka w czarnym już poznałeś. – powiedziałam, kierując wzrok na Thomasa.
- Tak na was teraz spojrzeć, to jesteście dość… barwnymi przyjaciółmi. – powiedział, próbując dobrać odpowiednie słowo do naszej paczki.
- Ta. Niektórzy nawet, jak nas widzą, gdy jedziemy to krzyczą: „O! Kolorkowcy.”. – odpowiedziała Caro, gestykulując przy tym rękoma.
- Melody ma mój ulubiony kolor na sobie. – powiedział po krótkiej chwili Tom z szarmanckim uśmiechem. Znowu przez niego się zarumieniłam. Przynajmniej dowiedziałam się o nim dwóch rzeczy, mianowicie lubił kolor szmaragdowy i pochodził z Wielkiej Brytanii.  
Chwilę tak staliśmy w ciszy. Ukradkiem przyglądałam się Tomowi. Był nieziemsko przystojny. Nie mogłam normalnie oderwać od niego wzroku. To zupełnie tak, jakbym patrzyła na ideał.
Blondyn jakby wyczuł to, że mu się przyglądam, bo mrugnął do mnie oczkiem.
Zauważyłam, że chyba nie zamierzał pierwszy nic mówić, dlatego postanowiłam się odezwać.
- To może… - powiedziałam równocześnie z blondynem, na co oboje uśmiechnęliśmy się szeroko.
- Ty pierwszy. – powiedziałam z uśmiechem.
- Nie, proszę powiedz ty pierwsza.
- No dobrze. To może ja ci dam ten numer telefonu, o który mnie poprosiłeś. – powiedziałam z lekkimi rumieńcami na twarzy. Idiotka. Zachowuję się tak jakby mi zależało na tym, by on miał mój numer. Chociaż… tak… właśnie tak było.
Bzdury gadam, wcale nie!
- Wyjęłaś mi to z ust. – uśmiechnął się. 
Kiedy włączył tryb dodawania kontaktów na swoim telefonie, podałam mu numer. Zapisał się niemalże błyskawicznie. Kątem oka, gdy patrzyłam na moich przyjaciół mieli chyba normalny wyraz twarzy. Przynajmniej nie robili mi żadnych wywodów na temat nowej znajomości. Całe szczęście.
- Dzięki. – powiedział po chwili. – Odezwę się niedługo. Muszę już iść. Do zobaczenia, Mel. – odpowiedział z uśmiechem, narzucając na nos przeciwsłoneczne okulary, przy czym towarzyszył mu szarmancki uśmiech. Zanim jeszcze poszedł, sięgnął po moją dłoń i złożył na niej mały pocałunek. Znowu. I znowuż na mojej skórze poczułam ten przyjemny dreszcz.
Jeszcze okulary mu nieco zjechały z nosa i mogłam znów spojrzeć w jego srebrzyste, w dodatku przenikliwe tęczówki.
- Do zobaczenia. – odpowiedziałam również się uśmiechając.
- Cześć wszystkim! – krzyknął na odchodne.
- Bywaj! – odpowiedziały Gabi i Caro.
Pozostali nic nie odpowiedzieli, tylko kiwnęli głowami i uśmiechnęli się przyjaźnie do blondyna. Nawet Thommy. Chyba go po części zaakceptował.
- To jak, jedziemy dalej? – zapytała w końcu Gabi, kiedy Tom skręcił za zakrętem.
- Pewka! Ale tym razem ja chcę prowadzić. – odezwała się Caro. 
I znowu ruszyliśmy. Tym razem ja chciałam jechać w środku. Chwyciłam telefon Caroline i włączyłam piosenkę Stateless – Bloodstream, która nawiasem mówiąc uwielbiałam. Z resztą jak pozostałe, które słuchaliśmy podczas jazdy.
A jeśli chodzi o Toma… Coś czułam, że niedługo nasze drogi znów się… zbiją ze sobą.  



25 komentarzy:

  1. Czyżbym była pierwsza??! :D ♥
    Że Melody i jej przyjaciele nie skojarzyli kim jest Tom... hahaha ;) Lepsze to niż od razu rzucanie się mu na szyję xd Naprawdę świetnie się zapowiada! *.*
    Normalnie zazdroszczę dziewczynie! Tom ma coś z jego roli Dracona Malfoya, że tak na początku wybuchł i był taki sarkastyczny xd Po chwili taki Prince Charming, jak to on *.* ♥
    Co mogę jeszcze napisać... Hmm, muszę czekać na rozwój wydarzeń :)
    Mogę wyobrazić sobie, że Melody to ja? Ok, dobra, dzięki :D Hahaha ;)

    Oryginalny, ciekawy pomysł na historię. Oby wena nigdzie nie uciekła i dawała ciągle o sobie znać! Z niecierpliwością czekam na rozdział drugi! ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha ha ha, kto co woli :D
      A to, że go nie poznali... To jest taki mój mały niecny plan ;)

      Oczywiście, że możesz... xD

      Dziękuję, że sądzisz iż ten pomysł jest oryginalny :) Jednak moja głowa jeszcze potrafi coś takiego wynaleźć :D

      Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  2. No nieźle , nieźle ;D
    Strasznie jestem ciekawa kolejnego rozdziału. Dodaj jak najszybciej!
    Życzę oczywiście dużo weny i zapraszam do mnie;
    http://hermionariddle-story.blogspot.com/

    <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdy tylko ogarnę naukę, wtedy do Ciebie zajrzę :D
      Jak na razie czytam tylko na szybko pojedyncze notki, a tak to nie mam czasu, a mam zadłużenie u niektórych blogerek >_<
      Dzięki za opinię :)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  3. Moim marzeniem jest spotkanie go! ahhh <3
    zapowiada się ciekawe opowiadanie, mam nadzieję, że zaskoczysz nas wiele razy swoimi pomysłami. ja też byłam na wymianie, tylko w Hiszpanii. :P
    jak do tej pory jestem na TAK! :D

    ----
    clover.
    http://hgranger-dmalfoy.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się z tego ogromnie ^^
      Po dwóch lub trzech rozdziałach zobaczę, czy ktokolwiek inny będzie chciał to czytać i czy mam nadal kontynuować te 'szerszą' miniaturkę :)

      Pozdrawiam a rozdział u Ciebie = boski!

      Usuń
  4. Bardzo fajny rodział! Nie mogę się doczekać następnego rozdziału:)
    Życzę Weny
    ~Kam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszy mnie to, że się spodobało :)
      Dziękuję za opinię.
      Pozdrawiam! :)

      Usuń
  5. Rozdział fajny, ciężko mi się przyzwyczaić, że to Tom, a nie Draco ale podoba mi się ;)
    Zapraszam do siebie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, że mi też jest ciężko? xD
      Jakoś przyzwyczaiłam się do naszego Księcia Slytherinu, ale... takie pisanie o Tomie to ciekawa odmiana :)

      Pozdrawiam i już zaglądam :)

      Usuń
  6. Ojej ojej ojej!
    No proszę, jaka odmiana. to nie jest pisanina o Draconie, ale o ... Tomie! I o dziwo ... nie będzie znanym, ślizgońskim przystojniakiem w Hogwarcie, bo akcja toczy się w Londynie ;)
    Kurcze, jakie to ciekawe!
    Dość oryginalny pomysł. Wykonanie też niezłe. W jakim jesteś wieku? Bo piszesz naprawdę dojrzale.
    Dialogi to jest to, o co walczę w tym świecie blogsfery. A u ciebie nawet nie mam się do czego przyczepić ;D Te rozmowy są naprawdę dobrze prowadzone.
    Widziałam tam dwa takie nieistotne błędy, do których nawet chyba się nie powinnam czepiać, ale taka czasami jestem ;x
    naprawdę, mogłabym ci powtarzać setki razy, jak ciekawie piszesz. Całą akcję dzięki twoim opisom mogę sobie wyobrazić, do tego dochodzą jeszcze niesamowite dialogi!
    Kocham cię, kochana ♥
    Świetnie piszesz, więc mam prośbę.
    Czy mogłabyś zajrzeć i skomentować mojego bloga? chciałabym poznać twoją ocenę ;)
    http://wspolkochac-przyszlam-dramione.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jejciu... Strasznie dziękuję za te słowa, one wiele dla mnie znaczą :)
      Nie sądziłam, że wyszło mi to aż tak dojrzale xD
      Mam 16 lat :)
      Jeśli chodzi o błędy to wal śmiało, ostatnio dostałam dość dobra i długą krytykę, ale nic sobie z niej nie robiłam ^^ Z uśmiechem na twarzy ją czytałam :)

      Czytałam Twoją pierwszą historię i czytam teraz następną! :D Ostatnio tylko mam mało czasu i zaglądam do blogów, u których nie mam aż tak wielkich zadłużeń w komentowaniu, ale obiecuję do Ciebie zajrzeć i przeczytać moje zaległości! ^^

      Dziękuję jeszcze raz za Twoją opinię :)

      Pozdrawiam!

      Usuń
  7. Twoje opowiadanie od razu przyciągnęło moją uwagę. Masz świetny i oryginalny pomysł. Nareszcie ktoś nie napisał o Draconie - hogwardzkim przystojniaku, ale o Tomie. To ciekawa odmiana.
    Nie mogę uwierzyć, że Mel i jej przyjaciele go nie skojarzyli. Jestem ciekawa, jaką będzie miała minę, jak już się dowie, kim jest Tom.
    Czekam na następny rozdział.

    Zapraszam na http://corka-lorda-voldemorta.blogspot.com/
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będzie dość... zaskoczona :P
      Cieszę się, że opowiadanie przypadło do gustu, nawet jeśli ma dopiero za sobą Prolog i I rozdział :)

      Pozdrawiam i w wolnej chwili postaram się zajrzeć.

      Usuń
  8. O kurczaki ! Aż mi słów brakuje...Kiedy nowa notka ?

    Pozdrawiam,
    kladzia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już wkrótce :)
      Cieszę się, że blog przypadł Ci do gustu :)
      Mam nadzieję, że spodoba się do końca :)
      Pozdrawiam! :)

      Usuń
  9. Wybacz mi, że dopiero teraz do Ciebie wpadam :c Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie oprócz 3 olimpiad i masy nauki xD
    Rozdział jest cudowny i Mel. spotkała Toma! :D Łiiiii :D
    A tak w ogóle to jak oni mogli nie skojarzyć Toma? Ja to bym na nodze mu się uwiesiła, kuźde xD
    Szybko dodawaj nowy rozdział, bo uschnę z niecierpliwości :>
    A tymczasem zmykam, bo jestem w internetach nielegalnie :o
    zapraszam do mnie: droga-do-milosci.blogspot.com/

    Pozdrawiam M.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nic się nie stało, kochana :) Też mam coraz mniej czasu, więc rozumiem to.
      Nie poznali, bo mam w tym swój niecny cel :D Mam nadzieję, że coś z tego wyjdzie :D
      Niebawem będzie nowa notka, przepraszam za tyle czekania.

      Pozdrawiam :)

      Usuń
  10. O Matko nie wierzę że nie skomentowałam :O
    Po pierwsze jejku jakie to hmm, intrygujące :3
    Po drugie - koffam to jak piszesz *-*
    po trzecie - przecudny rozdział
    Zaczęło się naprawdę fantastycznie i po prostu juz nie mogę się doczekać kolejnego
    Przepraszam ale tak krótko bo mam nawał pracy domowej do zrobienie ( Esej na co najmniej 5 stron w wordzie czcionka Times New Roman --- > Help mee !! :((( )
    Ściskam
    Charlotte

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha ha nic nie szkodzi, cieszę się, że ktoś to w ogóle czyta :)
      Cieszy mnie to, że się podoba ^^ Intrygujący - ma być :) Z góry mówię specjalnie zrobiłam tak, że go nie rozpoznali :D

      Bluźnierstwo! Tak mało słów :O

      Taki dżołk. Za co Ty w ogóle przepraszasz xD Cieszę się nawet z jednej kropki ^^

      Pozdrawiam również :)

      P.S. - Na jaki temat ten esej? :)

      Usuń
    2. o Renesansie: przedstawiciele, nazwa, cytaty, największe dzieła w jakich krajach był największy rozkwit renesansu :O No ale dało sie radę :)
      A tak przy okazji ( przepraszam za Spam !! ) Zapraszam do siebie na rozdział 8 :) http://charlotte-petrova-dramione.blogspot.com/

      Usuń
    3. Ajć nie fajnie :/
      I spoko :P Muszę w końcu ogarnąć się z Waszymi notkami, bo niektórych nie zauważam, że są nowe :(

      Usuń
  11. No no ;D pierwsze spotknie ^^ Niezły ten ich „gang” xD :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gang niesamowity, zgadzam się ^_^
      Trochę się namyśliłam jakich bohaterów dać :D

      Pozdrawiam!

      P.S. - Pamiętaj, by informować mnie o nowościach u Ciebie ;) Gdy napiszę miniaturkę to Ciebie u mnie zareklamuję :)

      Usuń
    2. Ojej, dzięki <3 U mnie dziś, albo jutro (zależy jak się wyrobię) nowy rozdział ^^ P.S. Liczę na niezłe rozwiązanie, tego, że na razie go nie poznali ;D Pozdrawiam ;*

      Usuń